piątek, 30 września 2011

FIFA 13 będzie obsługiwała Kinecta i Move

Tegoroczna odsłona FIFY nie wykorzysta Kinecta pomimo tego, że ten „rewolucyjny” kontroler Xboksa 360 dostępny jest na rynku od dłuższego czasu. W jednym z wywiadów producent piłkarskiej serii od EA Sports przyznał jednak, że przyszłoroczna część cyklu będzie z nim kompatybilna.


David Rutter, główny producent FIFY 12, w wywiadzie udzielonym serwisowi Digital Spy zdradził, że następna część cyklu nie doczeka się wielu zmian względem tegorocznej odsłony. Na pewno nie zmieniony zostanie Impact Engine, który – według Ruttera – jest „przyszłościowym” mechanizmem rozgrywki. W wersji na Xboksa 360 pojawi się natomiast obsługa Kinecta.

Podczas konferencji na targach gamescom koncern Sony oficjalnie zapowiedział, że FIFA 13 będzie wykorzystywać kontroler ruchowy PlayStation Move.move

Nowe PSP E-1000

Model nazwany PSP E-1000, którego premiera odbędzie się jesienią, ma być w zamierzeniach producentów tańszą i mniej zaawansowaną alternatywą dla nadchodzącej Playstation Vita. E-1000 będzie kosztować 99 euro (ok. 400 złotych) i ma obsługiwać wszystkie wydane dotychczas gry na PSP. Oznacza to, że nowy model przenośnej konsolki będzie wyposażony w napęd UMD (w przeciwieństwie do edycji PSP-Go).75989437Jedyną wadą edycji E-1000 jest brak modułu Wi-Fi. Jednak gry, które zostały wydane wyłącznie w wersji cyfrowej będą dostępne na odświeżone PSP. Wystarczy, że użytkownik posiadać będzie komputer osobisty (z zainstalowanym Media Go) lub konsolę PlayStation 3, by móc zainstalować pobrane tytuły. Warto też wspomnieć, że PSP E-1000 ma być kompatybilny z grami wykorzystującymi kamerę. Jeśli chodzi o wygląd nowego PSP, to uwagę powinno zwracać matowo-czarne wykończenie, znane z „odchudzonego” modelu PlayStation 3.


Nowa wersja przenośnej konsoli została oficjalnie zapowiedziana tylko na rynek europejski, więc Amerykanie i Japończycy będą musieli obejść się smakiem. Warto też wspomnieć, że Sony zdecydowało się poszerzyć ofertę gier z serii PSP Essentials, które zakupimy po 9,99 euro za sztukę (ok. 40 złotych). Wśród nich znajdziemy m.in.: Invizimals: The Lost Tribe, EyePet Adventures, FIFA 12 i wiele innych. Tym samym, dzięki niższej cenie i bogatszej ofercie tańszych gier, PSP E-1000 może stać się ciekawym prezentem na tegoroczną gwiazdkę

Czego uczą gry strategiczne?

Chociaż rodzice nie zawsze popierają gry komputerowe, narzekając na to, że maluchy zbyt wiele czasu spędzają przed ekranem. Mimo tego, warto zauważyć, że niektóre gry mogą być dobrą inwestycją w rozwój pociechy. Przykładem są gry strategiczne. Mimo, że wielokrotnie są one związane ze strzelaniem, to jednak są w stanie nauczyć wielu rzeczy. Obmyślanie strategii rozwija umiejętność logicznego myślenia, uczy przewidywania, zmusza to tworzenia w głowie związków przyczynowo-skutkowych, dostrzegania ich oraz wykorzystywania do planowania dalszych działań. W efekcie, dzieci takie mogą łatwiej uczyć się przedmiotów ścisłych, ponieważ w większym stopniu rozwiną umiejętność myślenia analitycznego niezbędnego, choćby w matematyce.

Gry strategiczne – zabawa dla wszystkich!

Wiele gier jest niesamowitą rozrywką dla ludzi w dowolnym wieku. Jest tak, na przykład, jeśli chodzi o gry przygodowe. Uwielbiają je osoby obu płci, zarówno dzieci, młodzież, jak i dorośli. Pozwalają one na rozwijanie pasji, jednocześnie wzbudzając w nas wyjątkowe emocje. Są fascynujące, niejednokrotnie podnoszą poziom adrenaliny, zmuszając do podejmowania szybkich decyzji. Narażają naszych bohaterów na niebezpieczne przygody, co sprawia, że sami czujemy się podnieceni historiami, jakie dzieją się na ekranie.

Przygodowe gry komputerowe to także okazja do poznania innego świata. Szczególnie ciekawe są te, których akcja rozgrywa się w prawdziwych miejscach oddalonych od nas o tysiące kilometrów.
Źródło: Czego uczą gry strategiczne? - tralley

Konsole do gier oswojone

Konsole do gier oswojone

Autorem artykułu jest Okazje



Konsole do gier, gry PC, gry PlayStation 3 - jakie pojęcie może o nich mieć dziewczyna? A jednak. Co więcej - dziewczyna może gry pokochać. I tu zaczyna sie problem.
Jestem dziewczyną. I to w stu procentach – noszę spódniczki i buty na obcasie, lubię komedie romantyczne, mam humory i zdarza mi się płakać bez powodu. Nikogo nie zdziwi więc fakt, że gry PC, konsole do gier, coś takiego jak gry PlayStation Portable były mi zupełnie obce. W swojej ignorancji byłam niezwykle szczęśliwa i zadowolona z życia. Niczego mi nie brakowało. Aż pewnego dnia mój chłopak zapragnął pooglądać konsole do gier. I tak to się zaczęło.

Gry PC – łatwy początek

Nie domyślałam się oczywiście, że te gry PlayStation 3 i gry PlayStation Portable, ani nawet te konsole do gier, które kazał mi oglądać to tylko preludium. Wstęp do ważnego i brzemiennego w skutkach wydarzenia. Co więcej – nie domyślałam się, że to już drugi etap planu, który miał na celu wprowadzenie do naszego domu nowego członka rodziny – konsoli PS3. Pierwszy etap zaczął realizować już jakiś czas temu. Posłużyły mu do tego gry PC. Specjalnie przynosił do domu „babskie” propozycje, gry PC typu The Sims, które - nie powiem – przypadły mi do gustu. Jednak naprawdę rozsmakowałam się w grach zręcznościowych i strategicznych. Dziwiło mnie nico, że on tak cierpliwie znosi moje nowe hobby. Powód był oczywisty, a ja głupia myślałam, że znosi mi te gry PC z miłości. Ech...


Konsole do gier, które nas podzieliły

Oczywiście, kiedy już złapałam bakcyla na gry PC, chłopak zaczął coraz częściej zachwalać konsole do gier. Wydawało mi się to bez sensu. Przecież pecet jest potrzebny także do innych rzecz, a konsole do gier? Nadają się tylko do jednego! Okazało się, że nie miałam racji. Konsole do gier potrafią wiele innych rzeczy. Oczywiście, kolorowe okładki obiecują, że gry PlayStation 3 to świetna rozrywka. Oczywiście, że niemal wszystkie gry PlayStation 3 bardzo mi się spodobały. Ale przekonana dalej nie byłam. Zanosiło się na kłótnię o...konsole do gier! Jednak przeważył internet. Zawsze chciałam mieć bezprzewodowe łącze. I on o tym wiedział. Branie mnie pod włos perspektywą WiFi nie było może zbyt uczciwe, za to okazało się skuteczne. No i te gry PlayStation 3 były takie ciekawe...Słowem – dałam się dość łatwo przekonać. I to był mój błąd.

Gry PlayStation Portable – remedium na kryzys w związku

Szybko się okazało, że te moje gry PC to był tylko haczyk. Pojawienie się w domu konsoli wszystko zmieniło. Teraz było nas dwoje, konkurujących o czas i o najnowsze gry PlayStation 3. Internet poszedł w odstawkę, spokój został zachwiany. Powiecie, że istnieją gry PlayStation 3 dla dwojga? Owszem. Ale ta dodatkowa rywalizacja tylko zwiększała napięcie. Słowem – awantury o konsole do gier nie dało się uniknąć. I wtedy z pomocą przyszło nam pewne zmyślne urządzenie i nowe gry – gry PlayStation Portable. Pudełeczko przyniósł mi po jednej z większych awantur. Wytłumaczył, że działa tak jak PS, a dodatkowo – można z niego korzystać niemal wszędzie. Chwyciło. Szczerze mówiąc to gry PlayStation Portable spodobały mi się nawet bardziej niż samo PS3. I odtąd zapanował spokój. Szczerze mówiąc teraz to on mi zazdrości. Za każdym razem jak jedziemy w dłuższą podróż ;)

---

Artykuł pochodzi z serwisu www.Artelis.pl

Test konsol - Nintendo DS versus Sony PSP


Autorem artykułu jest myślozbrodnia


Przez wiele lat konsole przenośne nie były traktowane zbyt poważnie przez miłośników gier, uważano je za swojego rodzaju zabawki. Przełomem było pojawienie się w 2004 roku na światowych rynkach PlayStation Portable, w skrócie PSP.

Konsolka ta miała możliwości graficzne zbliżone do PlayStation 2, a zaraz po premierze pojawiło się na nią sporo poważnych tytułów. Niemal równocześnie Nintendo wypuściło do sprzedaży konsolę DS, charakteryzującą się podwójnym ekranem i panelem dotykowym. Niniejszy test przedstawi wady i zalety obu konsol.

1. Możliwości audiowizualne
Sony PSP posiada prawie czterocalowy wyświetlacz o rozdzielczości 480 × 272 pixeli, co czyni produkt Sony niezwykle wygodnym do odtwarzania multimediów. Również gry na tak dużym jak na przenośne urządzenie ekraniku wyglądają znakomicie, w czym udział ma również bardzo szybki procesor generujący grafikę. Nintendo DS z rozdzielczością 256 × 192 prezentuje się znacznie gorzej, lecz za to pomysł umieszczenia dwóch ekranów sprawdza się znakomicie - na jednym z nich możemy na przykład obserwować akcję, a na drugim mieć dostęp do menu bądź do podręcznej mapki.

test
2. Gry
W tej części testu zdecydowanie lepiej prezentuje Nintendo DS. Tytuły, które ukazały się na PSP to w większości porty gier z PS2 i PS3 (poza kilkoma wyjątkami, takimi jak LocoRoco czy Patapon). Na Nintendo DS wyszło o wiele więcej ciekawych i grywalnych tytułów, począwszy od nowych odsłon przygód Mario, skończywszy na japońskich RPGach.

3. Kompatybilność wsteczna
Nintendo DS z powodzeniem odtwarza gry przeznaczone na poprzednią konsolę Nintendo - Gameboya Advance. Został do tego przeznaczony specjalny slot na kadridże u dołu urządzenia (ale nowsza wersja, DSi, już go nie posiada). Z kolei na PSP możemy zagrać w gry z klasycznego PSXa, pobrane z sieci PlayStation Network. Jako że obie konsole mają możliwość odtwarzania starych gier, w tej kategorii test pozostaje nierozstrzygniety. Jednak na korzyć konsli Sony przemawia większe zaplecze emulacyjne (jednak nie jest to oficjalne oprogramowanie, lecz tzw. homebrew).

4. Grywalność
Tutaj zdecydowanie zwycięża DS, gdyż panel dotykowy sprawia, że wiele gier zyskuje nową jakość. Sony PSP pozostaje daleko z tyłu za konsolą Nintendo, jeśli chodzi o wrażenia z rozgrywki.

Na początku 2011 roku Nintendo wypuściło nową konsolę - 3DS. Jest to nowa, ulepszona wersja klasycznego DSa z dwoma ekranami dotykowymi i o wiele lepszymi możliwościami generowania grafiki. Sony zapowiedziało, że NGP, czyli następca PSP, zostanie dopuszczony do sprzedaży na przełomie 2011 i 2012 roku.
---

Artykuł pochodzi z serwisu www.Artelis.pl

czwartek, 29 września 2011

Zemsta "zielonych" a między innymi o konsolach

   
 Zastanawiałeś się tak naprawdę dlaczego twój sprzęt elektroniczny odmawia posłuszeństwa zaraz po upływie gwarancji? Dlaczego Xbox wyświetla "pierścień śmierci" a PS3 mrugnie tylko żółtym światełkiem?
Nie chciałbym wszystkich denerwować ale należy przypomnieć, że od 1 lipca 2006 wszedł przepis o lutowaniu bezołowiowym (lead-free).
W ostatnich dwóch dekadach "Zieloni" odegrali ogromną rolę w przeciwdziałaniu stosowania materiałów powodującymi skażenie środowiska w sprzęcie elektronicznym . Bardo dobry przepis wszedł w życie nie tak dawno dotyczący recyclingu zużytych urządzeń elektronicznych. Jednakże warto się zastanowić, czy konkretnie uchwalony postulat lutowania bezołowiwego lead-free przyniesie jakiekolwiek korzyści środowisku, a może się wydawać, że przyniesie to odwrotny skutek.

Obecnie producenci EU zoobowiązani są do rejestracji swoich produktów w każdym kraju EU w którym będą sprzedawane. Oczywiście zapłata dla krajów EU związana z przyszłościowym zanieczyszczeniem środowiska przez odpad - urządzenie tzw. opłata ekologiczna. Przygotowanie dokumentacji o przechowywaniu, rozmontowaniu i ponownym użyciu danego urządzenia. Odpowiednie oznaczenie produktu - nalepki. Tutaj można sobie zadać pytanie co z tzw. chińską elektroniką. Tam producenci nie za bardzo przejmują się patentami czy jakimkolwiek ustawami europejskimi. A importerzy sprowadzają już gotowe produkty.

Skupmy się na samych negatywnych cechach lutowania bezołowiowego bo pozytywnych (poza teoretycznym zmniejszeniem zanieczyszczenia) po prostu nie ma. Wprowadzenie tej dyrektywy (dyrektywa RoHS dotycząca między innymi rezygnacji stosowania ołowiu a także innych szkodliwych substancji) może kosztować światową gospodarkę $40,000,000,000 do $80,000,000,000… Uniemożliwienie stosowania tychże materiałów powoduje szereg zmian: wybór nowych materiałów, wybór nowych elementów, zmiana sposobu montażu, testowania, naprawy urządzeń elektronicznych, zmiana sposobu projektowania, zmiana jakości materiałów, elementów, procesów przemysłowych. Obecne lutowanie (można już powoli o nim zapominać) przebiega w temperaturze 210-220 stopni, a dany element jest lutowany przez 5-10 sekund. Wprowadzenie dyrektywy spowoduje, że cały proces lutowania czyli po prostu cała linia przemysłowa będzie musiała się odbywać w inny sposób. Lutowanie bezołowiowe powinno przebiegać w temperaturze 230-260C i niestety potrzebny jest dłuższy czas od 20-40 sekund. Wniosek z tego, że należy stosować specjalne elementy kompatybilne z montażem lead-free odporniejsze na wyższą temperaturę i dłuższy czas montażu. Osoby sprawdzające dany produkt będą musiały się nauczyć na nowo rozpoznawać wadliwe spoiwa - a niestety przy lead-free spoiwa nie wyglądają zachęcająco przypominając zimne luty czyli o ziarnistym i matowym wyglądzie.

Dosyć niepokojące jest to, że producenci na całym świecie mają zbyt małe doświadczenie w stosowaniu tej technologii. Co prawda produkuje się już np. karty graficzne (oczywiście szeroko o tym informując media), jednak w ogóle nie przetestowano jak produkt - a dokładnie spoiwa zachowają wraz z upływem czasu. Nie ma czasu na testy, wszystko weszło w życie  1 lipca 2006 roku...

Być może za kilka lat Unia Europejska przekona się, że wprowadzenie lutowania bezołowiowego to najgłupszy pomysł jaki wymyślono... Nie wiadomo czemu tak się stało. Działanie dużych producentów (którzy jakoś sobie może poradzą po pewnym czasie), w celu wyeliminowania małych producentów? Żeby czasami duże korporacje nie strzeliły sobie samobója...



Na zakończenie wygląd co się dzieje ze spoiwem lead-free w niskiej temperaturze wraz z upływem czasu:

Lutowanie bezołowiowe - chory pomysł wchodzi w życie w 2006 


oryginalne źródło 
http://www.elektroda.pl/rtvforum/topic447387.html

Po obejrzeniu obrazków wyobrażam sobie zastosowanie tej techniki w przemyśle lotniczym np: komputery pokładowe. Jak myślicie, kiedy samoloty zaczną spadać z nieba ?


Gdy zepsuje się komputer

Komputer jak każde urządzenie potrafi się zepsuć. Zdarza się to o tyle częściej niż w przypadku innych urządzeń, że poza sprzętem (hardware) może się zepsuć również system operacyjny i oprogramowanie (software). Z jakiego serwisu w takiej sytuacji skorzystać ? Ze zwykłego czy też z serwisu który naprawi komputer u nas na miejscu?

Wszystko zależy od rodzaju naprawy oraz tego czy możemy trochę poczekać. Rodzaj naprawy ciężko przewidzieć skoro jesteśmy laikami w sprawach komputerów.
Istnieją jednak sytuacje oczywiste takie jak np. zalanie kawą laptopa. W takiej sytuacji naprawa na miejscu niewiele pomoże, gdyż z dużym prawdopodobieństwem uszkodziliśmy podzespoły elektroniczne.
Pogotowie komputerowe, jest z reguły nieco droższe od serwisu komputerowego do którego przyjeżdżamy. Dzieje się tak z dwóch powodów.
Po pierwsze trzeba doliczyć dojazd, nie dajmy się nabrać na dojazd gratis firma musi zarabiać, dolicza niewiele, mniej niż taksówka, ale zawsze. Cena może być uzależniona od wielkości miasta. Inaczej przecież kształtują się koszty dojazdu w Warszawie, a inaczej w niewielkiej miejscowości.
Druga sprawa to komfort pracy, łatwiej pracować w serwisie gdzie mamy dostęp do każdego potrzebnego nam sprzętu niż z tylko z tym co pracownik zabierze ze sobą.
Gdy w grę wchodzi nas stracony czas nie mamy wyjścia. Bardziej opłaca się nam zapłacić więcej, ale mieć nasz komputer szybko gotowy do pracy. Wyobraź sobie, że posiadasz firmę. Na swoim komputerze drukujesz FV, masz sporo klientów. Komputer przestaje działać, tracisz narzędzie pracy. W takiej sytuacji liczy się czas. By zawieźć komputer do serwisu stacjonarnego musisz zamknąć firmę, dojechać na miejsce. A szansa, że komputer naprawią Ci od ręki jest nikła.
Na co warto zwrócić uwagę wzywając Pogotowie Komputerowe. Po pierwsze dowiedz się telefonicznie, kto pracuje, czy to nie jest przypadkiem jakiś student pierwszego roku. Oczywiście są zdolni studenci i chwała im za to dajmy im się rozwijać. Jednak gdy bardziej dla Ciebie liczy się bezpieczeństwo Twoich danych a nie cena, to nie ukrywajmy doświadczenie to podstawa w każdym zawodzie.
Kolejna rzecz, w przypadku gdy serwisant stwierdzi, że komputera nie da się naprawić na miejscu i chce go zabrać do serwisu. Koniecznie poproś o umowę serwisową i potwierdzenie zabrania sprzętu.
Kiedy posiadasz jakieś ważne dane poproś o podpisanie klauzuli poufności.
Mam nadzieję, że ten krótki artykuł pomoże w wyborze odpowiedniego serwisu. Pamiętaj większość pogotowi komputerowych ma również serwis w siedzibie firmy warto o to zapytać i ewentualnie gdy mamy niedaleko skorzystać z tego typu usługi.

Co tak naprawdę sądzicie o FIFA12

Gdy już, już wydaje się, że w serii FIFA nie ma co zmieniać, bo wszystko jest na wysokim poziomie, EA Sports mimo wszystko zmienia – najczęściej na lepsze. Ale w tegorocznej odsłonie nie zabrakło i wad.

fifa12_bordeaux_defending_net_wm.jpg
Miło patrzeć, jak rozwija się seria FIFA. Z roku na rok coraz lepsza, dokładniej odwzorowująca wydarzenia na boisku i bliższa marzeniom o idealnej wirtualnej piłce. FIFA 12 znów podnosi poprzeczkę. Wiele elementów doczekało się delikatnego retuszu, inne naszpikowano silikonem i jadem kiełbasianym, a niektórym zafundowano wręcz rewolucję kalibru zmiany płci.

Eyjafjallajokull grywalności

Ostatnie określenie dotyczy gry w defensywie, bo tu zmieniło się najwięcej. Przyciski, które przez długie lata odpowiadały za pressing połączony z odbiorem piłki, odpowiadają teraz za inną czynność - trzymanie się blisko zawodnika z piłką, ale bez próby odbioru. To oznacza, że minęły czasy cwaniaczków trzymających dwa przyciski (zwyczajny odbiór plus wezwanie drugiego obrońcy), co było powszechnie stosowaną, prymitywną, ale skuteczną formą defensywy. Teraz oba pozwalają być blisko rywala i nie odpuszczać go, ale tym samym nie ma mowy o przerwaniu w ten sposób akcji.

Nie dość, że przycisk supportu przeniesiono z frontu joypada na jego grzbiet, to jeszcze dodano nowy przycisk odpowiadający za wyłuskiwanie futbolówki. Zastosowanie ma szerokie - w zależności od naszej pozycji względem przeciwnika, przepychamy go barkiem, wchodzimy biodrem, a nawet ciągniemy za koszulkę. To, czy nasza interwencja skończy się faulem, łatwo przewidzieć - jeśli biegniemy z tyłu i nie mamy szans zaatakować piłki, możemy co najwyżej wytrącić koleżkę z równowagi. Żegnajcie głupie, przypadkowe faule. Teraz przerwanie gry przez sędziego w większości przypadków wynika z naszej premedytacji.

Za zmianami w sterowaniu poszły inne zachowania w defensywie, zmienił się też obraz meczu. Atak pozycyjny może trwać dłużej, bo rozsądniej stawać przeciwnikowi na drodze do bramki, niż go czynnie atakować. Jeśli komuś nie pasuje nowy model defensywy, może go sobie zmienić w opcjach (gdzie niezmiennie może też włączyć np. zagrania ręką).

Obrona obroną, ale istotne zmiany pojawiły się też w ataku. Strzały wprawdzie większej korekcie nie uległy (choć teraz fruwa chyba więcej "szczurków" niż rok temu), niemniej nowinka o nazwie Tactical Dribbling zasadniczo zmienia prowadzenie piłki i rozgrywanie akcji. Piłka trzyma się teraz bliżej nogi; zawodnik jest swobodniejszy w zwodach i zmianach kierunku biegu, co oznacza, że ma mniej "martwych stref", gdy trwająca animacja nie pozwalała np. uciec przed atakującym obrońcą. Dodając do tego nowy silnik fizyczny, pozwalający na takie cuda jak wejścia w szczeliny między dwoma defensorami albo mocno wyczuwalne momentum, pozwalające wykorzystać spóźnioną bądź za szybką próbę odbioru piłki przez rywala, otrzymujemy solidnie podkręconą grywalność względem FIFA 11.
fifa12_drogba_jump_wm.jpg
Kolejną głośno opiewaną cechą FIFA 12 jest Impact Engine, czyli wspomniany nowy silnik fizyczny, która miał zapewnić - pozwolę sobie zacytować fragment informacji prasowej - "fizyczność prosto z prawdziwego świata w każdym sektorze boiska". Cóż, silnik zdążono już obśmiać w kilku zabawnych filmach na YouTube'ie, na których piłkarz biega z nogą nienaturalnie wykrzywioną w kolanie albo fruwa nad bramkarzem. Aż tak pokręconych przygód nie miałem, choć owszem, zdarzyło się kilka cudacznych akcji typu "jestem hinduskim joginem i wyginam nogę jak chcę".

IE wypada mimo wszystko pozytywnie. Wreszcie czuć energię w walce dwóch zawodników o piłkę, przepychanki zyskały na wiarygodności, a niektóre wślizgi autentycznie bolą gracza, zwłaszcza gdy ogląda je na replayu. Jeszcze nigdy grając w Fifę tak często nie odpalałem powtórek - oglądanie klatka po klatce upadków, kolizji i wślizgów sprawia autentyczną frajdę. Widać logikę w tym, jak piłkarz zostaje wytrącony z rytmu biegu, jak pada na glebę, jak bramkarz nie łapie piłki po dośrodkowaniu, bo wpada na swojego obrońcę. Pamiętajmy jednak, że silnik dotyczy póki co relacji piłkarz-piłkarz i w tym przypadku faktycznie rzadko mamy do czynienia z przenikaniem. Ale już lewa noga przez prawą (tego samego grajka) potrafi przeniknąć, o piłce wtapiającej się do połowy głowy główkującego zawodnika nie wspominając.
Wśród pięknie brzmiących sloganów promujących FIFA 12 warto jeszcze wrócić uwagę na Pro Player Intelligence - głównie dlatego, że gdyby nie slogan, trudno byłoby to w grze zauważyć. Chodzi o rzekomo bardziej zauważalne przełożenie umiejętności zawodników i stylu gry drużyn w rzeczywistości na akcje w grze. Czyli Iniesta obdarzony umiejętnością zauważania partnerów wychodzących na wolne pole, Cristiano Ronaldo sadzący spadające liście z 25 metrów itd. W praktyce aż takiego indywidualizmu w grze konsoli nie widać. Na wyższym poziomie trudności przeciwnik gra bezpiecznie i częściej podaje niż kiwa, rzadko decyduje się na wirtuozerskie zagrania. Zwracam jednak uwagę na suwaki w opcjach - odpowiednio je przesuwając można zmienić styl i sposób gry zespołu. Przypomina to rozwiązanie z serii NBA 2K, ale zainteresuje pewnie jedynie futbolowych hardkorowców.

Żegnaj, licencjo

Po raz pierwszy od czasów FIFA 06 w grze zabrakło Ekstraklasy, o czym jakiś czas temu informowaliśmy jako pierwsi. Owszem, jest polska liga, ale z drużynami z przeinaczonymi nazwami, wymyślnymi herbami i koszulkami. Dobrze chociaż, że bez zmian pozostają personalia zawodników (prawa do ich wizerunków obejmuje inna licencja), ale i tak - dodając do tego brak ligi tureckiej, w której gra wielu Polaków - to najgorsza FIFA pod względem licencyjnym od naprawdę długiego czasu.

Żal jest tym większy, że w tym roku debiutuje EA Sports Football Club - swoisty serwis społecznościowy zawarty w grze, pozwalający porównywać osiągi z kolegami, oglądać ich statystyki, rzucać im wyzwania i publikować efekty swojego rosnącego e-przyrodzenia na Facebooku. Wspominam o żalu, bo jednym z elementów EASFC jest wspieranie swojego klubu, zabawa znana choćby z ostatniej, mundialowej edycji Fify. Dzięki zdobywanym przez nas punktom nasz ulubiony klub wspina się po szczeblach wirtualnych drabin. Niestety, świat nie dowie się, jakie wsparcie i uzdolnionych kibiców mają w kraju Lech czy Legia (a akurat my, Polacy, potrafimy się w takich akcjach mobilizować) - co najwyżej zastanowią się, co za twory kryją się za nazwami typu L.Poznań.

Łzy możemy otrzeć w trybie kariery, wzbogaconym o bardziej życiowe dylematy naszych podopiecznych. Przychodzą do nas z problemami typu "Zawodzę cię, trenerze, ale daj mi szansę, a ogolę frajerów!", a my klepiemy po plecach i rzecz jasna pomagamy, w dalszym ciągu wstawiając delikwenta do składu. Doszły też konferencje prasowe, polegające na wybraniu jednej z dostępnych kwestii, oraz zmienione zasady okienka transferowego. Otóż w jego ostatnim dniu towarzyszy nam zegar odliczający godziny do końca transferowej zawieruchy. Pewnie miało to dodać trochę dramatyzmu do zabawy w kupno i sprzedaż zawodników, ale przecież okno trwa kilka tygodni, więc nie ma powodu, by czekać na ostatnią chwilę. Oczywiście mogą się zdarzyć dramaty typu kontuzja kluczowego zawodnika i nagła konieczność kupienia zastępcy, ale raczej rzadko. Tak czy siak fajnie, że nieco w tym trybie pogmerano, choć kosztem jest znacznie dłuższe oczekiwanie na przejście do kolejnego dnia. Maniacy rozpłyną się w smaczkach typu możliwość podpisania kontraktu po zakończeniu wypożyczenia, bardziej agresywne składanie nam ofert przez inne kluby czy szkółka juniorska, do której trafiają gracze wyszperani przez skautów. A jest jeszcze system morale, nowa prezentacja piłkarskich newsów, wpływ ocen meczowych na formę, a tym samym umiejętności zawodników, i wiele innych, drobnych poprawek.

Konkretnych zmian doczekał się tryb online. Dzięki opcji Sezonów gramy w sieciowej lidze - zdobywamy punkty i awansujemy lub spadamy po rozegraniu 10 spotkań w każdej klasie rozgrywkowej. Najważniejszą nowinką jest jednak przemodelowany match making - teraz drużynę i ustawienie zespołu wybieramy przed połączeniem z przeciwnikiem, co po pierwsze oszczędza nam czasu, po drugie można się łączyć z gościem grającym zespołem o podobnej klasie. Jeśli ktoś więc chce grać Sevillą lub Fiorentiną, ale dotąd rezygnował, bo od Barcy czy Realu z reguły dostawał w skórę, teraz już bać się nie musi.
fifa12_hummels_run_wm.jpg
Leśne dziadki

Zabawne, że w FIFA 12 najwięcej problemów sprawia fakt, że gra jest po polsku i wychodzi w Polsce. O braku Ekstraklasy już pisałem. Coraz bardziej denerwuje duet komentatorski w postaciach panów Szpakowskiego i Szaranowicza. Nowe, dograne kwestie to głównie czerstwe żarty, a Rudniew nadal pozostaje Rudnevsem. Po 6 latach rodzimego komentarza fajnie byłoby, gdyby kwestie pojawiały się w dobrych momentach. Tymczasem błędów w synchronizacji obrazu z dźwiękiem jest stanowczo za dużo. Pod koniec spotkania dowiadujemy się, że "dopiero początek, a już zdobył bramkę", po uderzeniu z 25 metrów słyszymy, że "nie wyszedł im rzut rożny", o wpadkach typu "Jest 1:0" przy wyniku 2:1 nie wspominając. Naprawdę solidnie mnie obaj panowie zmęczyli.

Niskich lotów jest też jakość polskiego języka pisanego, co najbardziej dobitnie widać w trybie kariery. Oryginalne zdania przełożono na polski zdecydowanie zbyt dosłownie, a wystarczyło je przecież trochę oszlifować.

Gdy już, już wydaje się, że w serii FIFA nie ma co zmieniać, bo wszystko jest na wysokim poziomie, EA Sports mimo wszystko zmienia – najczęściej na lepsze. Ale w tegorocznej odsłonie nie zabrakło i wad.

fifa12_pc_milan_goalie_fist_clear_wm.jpg
O polskiej reprezentacji pisałem już w tekście odpowiadającym na Wasze pytania, więc nie będę powtarzał tamtych wątków - zachęcam do lektury. Z polskich zawodników podobni do siebie są nieliczni. Łukasz Piszczek czy Wojciech Szczęsny, czyli w tej chwili nasi najlepsi zawodnicy na Zachodzie, nie mają co liczyć na pietyzm, z jakim traktuje się choćby Wayne'a Rooneya - graficy dolepili mu nawet nowe włosy, które piłkarz ManU zafundował sobie w wakacje.

Choć sporo w tej recenzji marudzę i punktuję słabe punkty gry, bilans FIFA 12 jest jednoznacznie pozytywny. Jakie bowiem znaczenie ma nietrafione ględzenie Szpakowskiego albo niepodobny do siebie Ireneusz Jeleń? Ważny jest gameplay i on absolutnie wszystkie te wady przesłania. Polska liga może być co najwyżej argumentem i wartością dodaną. Sednem sprawy jest rozgrywka, a ta w FIFA 12 stoi na zdecydowanie wysokim poziomie. Doszlifowanie takich elementów, jak wrzuty z autu (bez dogrywania) czy wyeliminowanie loadingów przy zmianach zawodników pokazuje, że ekipa EA Sports cały czas próbuje coś zmienić na lepsze. Jeśli ktoś spróbuje Wam wmówić, że zmiany w FIFA 12 są kosmetyczne, to po pierwsze nie zna się na piłce, a po drugie niech odpali FIFA 11 i zafunduje sobie baranka w ścianę.

Co w Fifie niezmiennie mnie ujmuje, to fakt, że gra idealnie trafia zarówno do niedzielniaków, jak i hardkorowców. Mniej wyrobieni gracze odpalą sobie system dwóch przycisków, albo i zagrają normalnie, ale bez wgłębiania się w meandry nowej defensywy. Ci wymagający zawsze znajdą dla siebie wyzwanie, a 12 miesięcy na wymasterowanie gry to wcale nie jest tak dużo. To wciąż wspaniała, dojrzała gra piłkarska. Znów lepsza niż rok temu!


PS Nie graliśmy jeszcze w pecetową wersję FIFA 12, według zapewnień producenta bliźniaczą z edycjami na PS3 i X360. Gdy tylko to potwierdzimy, zaktualizujemy powyższą recenzję.



Ocena: 9/10

Plusy:
+ potęga grywalności
+ korzystne zmiany w defensywie
+ precyzyjny drybling
+ niezły nowy system kolizji
+ EA Sports Football Club
+ zmiany w grze sieciowej

Minusy:
- błędy w komentarzu
- język polski w trybie kariery
- brak Ekstraklasy
- anemiczne strzały
żródło Gamezilla > Marcin Kosman